Piękna okolica, świąteczne filmiki od których zalejecie się łzami, najfajniejsza z moich spódnic i BADAJCIE SIĘ, czyli blogowe podsumowanie listopada


W chwili, w której piszę tego posta, sypie śnieg. Jest go sporo, a spadające płatki są naprawdę wielkie. W chwili, w której go czytacie, jest go naprawdę dużo i przemiło gniecie się go butami. Uwielbiam śnieg, więc bardzo mnie to cieszy, ale pokazuje też, jak bardzo mamy zmienną i specyficzną pogodę w tym miesiącu. A listopad był DIABELNIE specyficznym miesiącem.
Miesiącem, w którym nie mogłam się odnaleźć. Trochę tak, jakbym nie mogła, a chciałabym usnąć. Czuwałam, to dobrze powiedziane. Misiowy sen się nie udał, oj nie.
Miesiącem, w którym mało co nie opadłam z sił przez dobijającą szarość za oknem. Ajajajaj. Najchętniej poleciałabym gdzieś jak Ania, ale plany na zimę są już ustalone i nie mogę iść na ustępstwa. Pora zacząć znowu suplementować się witaminą D! :D
Miesiącem, w którym musiałam się pogodzić ze sobą i ogarnąć sprzeczności siedzące w głębi mnie. Zdajecie sobie sprawę, że te sprzeczności to sprawka niestabilnej gospodarki hormonalnej? Ciężko mi było poradzić sobie z emocjami. Co dziwniejsze, denerwowały mnie głupoty, a poważniejsze sprawy nie robiły na mnie wrażenia. Miałam w dupie cały świat.
Miesiącem, w którym wśród obecnej szarości odnalazłam radość i energię do działania. To naprawdę się udało, choć pochłonęło masę mojej energii!
Miesiącem, który nie dał mi pozostać w strefie własnego komfortu. Oj tak, było aktywnie, i to jest super :D


W listopadzie maksymalnie nakręciłam się na wszystko, co jest związane ze Świętami Bożego Narodzenia. Ja Was kręcę, nie sądziłam, że można aż tak się wkręcić w temat i przeżywać to, jak dziecko! Jestem właśnie trochę jak ten dzieciak, który mając dwa lata, nie mówi. Rozkręca się w 3 roku życia i nawija jak katarynka. Ja gadam i końca nie ma. Ciągle tylko lampki, choinki, jakie ciasteczka zrobię i to, czy światełka na choinkę mają być białe, czy kolorowe. Ale, ale! Kto czyta mojego bloga i umie wyłapać coś pomiędzy wierszami wie, że Święta są istotne dla mnie pod względem wiary, ale jeszcze ważniejsze pod względem rodzinnym. Dla mnie świętowaniem jest celebrowanie czasu z rodziną. Tak samo podchodzę do niedziel (oczywiście, jeśli z lubym mamy oboje „wolne”) i choć jestem wierząca, to zamiast iść do kościoła, zdecydowanie wolę posiedzieć pod kocem z moimi skarbami lub iść z nimi do teściowej na obiad. Modlę się w domu, bo słabo mi się robi na myśl kazań księży, którzy biorą się za umoralnianie wiernych, a to ich moralność jest wątpliwa. W całym swoim życiu miałam do czynienia z wieloma duchownymi, ale poznałam tylko dwóch księży z prawdziwym powołaniem. TYLKO DWÓCH!
Btw. kto nie widział, niech zobaczy, jak zrobić czadowy kalendarz adwentowy. Ego urosło mi o 200% :D




Listopad był przyjemny pod względem wyjść, spotkań i różnych przyjemności. Od zawsze jestem zdania, że jeśli nie zadbam o siebie i o swoje samopoczucie, to nie będę dobra dla innych, także dla mojego dziecka. I nie mówię tu o częstych wypadach do kosmetyczki, cotygodniowym manicure czy częstych śniadaniach w Aioli. Jestem gotowa wyłapać ciekawą promocję i kupić sobie wymarzony cień do powiek. Jeśli mam ochotę na bułeczki z oliwkami i szynkę szwarcwaldzką, to lecę do Biedrony i je kupuję. Mam ochotę na wielki tort, więc go robię. Chcę sobie zrobić miły wieczór z kocykiem, herbatką, dobrym szamankiem i teoriami spiskowymi na Youtube, więc zabieram Julkę na długi spacer, żeby się przewietrzyła i usnęła o 20. Mam czas i mogę się odprężyć. Dbam o swoje zdrowie psychiczne, bo funkcjonowanie bez niego jest ciężkie, zwłaszcza jeśli gospodarka hormonalna jest niestabilna, ale o tym zaraz. W tym miesiącu znalazłam mega fajne miejsce. Odkryłam uliczkę, na której stoją stare kapliczki i panuje klimat rodem z polskiej wsi. Wiecie, małe domki, kawałki drewna na podwórkach, mini pole, psiaki w budach... A do tego brzozy, coś pięknego! Spacery w tym miejscu sprawiają mi ogromną radość.




Pod koniec miesiąca miałam okazję pójść na mega fajny event TK Maxx związany z Akcją Charytatywną, o której opowiadałam Wam w tym poście. Oczywiście niedługo pojawi się post związany stricte z tym eventem, ale powiem Wam jedno - obserwowanie uradowanych po same pachy dzieciaków było mega! Żałuję, że nie wzięłam Julki ze sobą, miałabym troszkę więcej latania, ale daję słowo, ucieszyłaby się jak diabli! :D



Kochane moje, powiem Wam tak. BADAJCIE SIĘ CO JAKIŚ CZAS! Wiecie, jak to jest, mamuśki nie chodzą do lekarza, bo nie mają na to czasu, suplementują się, żeby się nie rozchorować, bo nie mogą. Ja też do lekarza nie chodzę, bo po pierwsze boję się, że doktor dopierdzieli mi mega zwolnienie a po drugie boję się stresu, który towarzyszy mi każdej wizycie. Tak, BOJĘ SIĘ STRESU. Masakra, co? Ostatnio coś ta moja suplementacja nie stykała. Miałam huśtawki nastrojów, dziwne smaczki, nawet naszła mnie ochota na Coca colę. Szok! Coca coli nie cierpię, fujka. Dopadało mnie zmęczenie, obrażałam się i buczałam na najbliższych. Poza tym pogorszyła mi się nagle cera i miałam problemy z włosami.
Pewnie w ciążę zaszła. Hehe.
Ale nic z tego. Idąc dalej - nie wiem jak Wy, ale ja jestem bardzo wrażliwa na wszystkie hormonalne huśtawki. One są naprawdę dziwne i zawsze świadczą o tym, że coś się w ciele dzieje. Poza tym szaruga nie działa na mnie aż tak, żebym buczała na rodzinę. W tym wypadku sprawa ma się tak jak zwykle. Gdy już nie mogę wytrzymać z własnymi humorami, to idę do lekarza. Poszłam tym razem i wiecie co? Torbielka, która siedziała mi na jajniku w ubiegłym roku, siedzi na nim dalej, i przez nią mam emocjonalny sajgon. To wygląda jak całomiesięczny PMS. Wkurzam się nie tym, czym powinnam, czyli wiecie, jak to wygląda! Facet zrobił Wam pyszną herbatkę, a Wy na niego drzecie gębę (tak, jestem do bólu szczera, nie macie gęb, ale to idealne określenie tego, jak to naprawdę wygląda), że nie dosłodzona, gdzie jest cytryna i kup mi czekoladę, bo foch. Ja taka nie jestem normalnie i coś we mnie drzemie. Pod znakiem stoi jeszcze tarczyca. Wiecie, dlaczego tak się tym przejęłam? Bo miałam dość własnych humorków i nawracającego zmęczenia. I jeszcze raz powiem - badajcie się! Ja to zrobiłam dla własnego komfortu i dla dobra relacji z innymi ludźmi.
A tak poza tym jest spoko. Dla odporności dużo cytryny, miód, czosnek i cebula. Dla poprawy stanu włosów CP. Styka! Ale gospodarkę hormonalną trzeba kontrolować, bo to hormony rządzą wszystkim, co się dzieje w naszym organizmie. Dosłownie WSZYSTKIM.

O cholerka. Zapomniałam o aktualizacji włosowej w listopadzie! Będzie w grudniu. Opóźniona, ale przynajmniej będzie więcej do czytania :D

Tak w ogóle mam dla Was kilka fajnych linków i 2 mega wzruszające, świąteczne filmiki. Zalejecie się łzami!

Reklama Heathrow Airport ♥ 
Świąteczna reklama Allegro

Najbrzydszy wg. mnie sweter na świecie za ponad 3,5 k. W możecie mieć taki za darmo, dajcie stary sweter psu, a on wykona całą robotę.

Po najbrzydszym swetrze jedna z najfajniejszych spódnic, jaką miałam. Jak na rzeczy z chińskich sklepów, ma naprawdę ekstra jakość i jest świetnie uszyta.



Lampki rodem z PRL, czyli jak bardzo chcę je mieć i wrócić do czasów dzieciństwa (już nie PRL ale lampki cudowne).

Transmisja LIVE ze stacji ISS dla tych, którzy lubią popatrzeć na ziemię z góry.

Czadowa mamuśka, czyli jak bardzo lubię wyluzowanych ludzi :D


Ufff, na dzisiaj to wszystko... Dotrwaliście do końca? Jeśli tak, zaczynamy grudzień! :D
Uściski!

Marta

Komentarze

  1. Jak to dobrze ze juz grudzien:) Coraz blizej swieta i z czystym sumieniem mozna dekorowac kazdy zakatek domu (moj maz zrzedzil od 2 tygodni, ze jesli powiesze lampki na balkonie wczesniej niz 6 grudnia to znaczy ze jestem wariatka:))) Lampki wisza od tygodnia, maz nie zauwazyl. Choinki kupilam 3 malutkie. Duza bedzie pewnie juz w sobote:) Chce (i ja i dzieciaki) nacieszyc sie swietami na maxa, lampkami, reniferami i sztucznym sniegiem.
    Co do badan, ja (i maz oczywiscie;) sama zauwazylam, ze mam hustawki nastrojow, i to nie tylko podczas PMS, ale caly miesiac. Potrafilam poplakac sie ogladajac reklamy:) I poszlam do lekarza, chociaz unikam jak moge;) Okazalo sie, ze to tarczyca. Leczenie bedzie dlugie, ale mam nadzieje ze skuteczne:)
    A co do swiat, dla mnie w ogole nie maja aspektu religijnego, swieta to choinka, mikolaj i pierogi. I tez jest pieknie:) Mam nadzieje ze wasze swieta beda wspaniale, bo rodzinne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super post! Też mam czasami zmiany nastroju i nie są one związane z "trudnymi dniami". Staram się kontrolować, ale różnie to bywa :) filmiki wzruszające i to bardzo, zwłaszcza ten z tym starszym panem. Tutaj zostawię Ci link do innego filmiku, tyle że z tamtego roku, bo w tym jakoś nie przypadł mi specjalnie do gustu (dla ułatwienia dodam, że chodzi o hiszpańską loterię świąteczną)

    https://www.youtube.com/watch?v=QrG4xikTsPw

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Miłe, ciepłe słowa a także szczera, kulturalna, i przede wszystkim - konstruktywna krytyka - wszystko jest dozwolone. To motywuje mnie najbardziej w blogowaniu!:)

Chamstwo i obraźliwe teksty lądują w koszu od razu.

Popularne posty