Nie musisz być “kimś”, by być KIMŚ niezwykłym



Dzieci mają swoje ideały i marzenia. Jedne chcą być naukowcami, inne marzą o karierze muzycznej, a jeszcze inne widzą siebie w świecie mody i showbiznesu. Jako dzieci mamy przed oczyma te swoje wymarzone “ja”, które mogłoby się kiedyś urzeczywistnić. 
I ja takie miałam. 
Od kiedy pamiętam, chciałam robić coś, co sprawiłoby, że byłabym "kimś". Miałam milion pomysłów na minutę, chciałam być piosenkarką, biznesmenką, dziennikarką telewizyjną, nauczycielką, i najbardziej... naukowcem! Z radością patrzyłam w niebo - najpierw w chmury, a potem w tą niesamowitą czarną głębię, kryjącą masę tajemnic. Zawsze miałam w sobie dziwną tęsknotę za tym co jest na niebie i wiedziałam, że zajęcie związane z tym jest na liście moich pragnień. Z prawdziwą szczerością podziwiałam nie tylko tych wszystkich ludzi o wielkich umysłach - naukowców, odkrywców, prawników, przedsiębiorców (sic!), ale i artystów, którzy dokonywali "czegoś wielkiego" i ustawiali się na lata. Ci wszyscy ludzie byli dla mnie wzorem do naśladowania, a ja traktowałam ich z największą czcią - w końcu zawsze chciałam być kimś tak wielkim jak oni.


Lata minęły i wiele rzeczy się zmieniło. Choć marzenia pozostały te same, to przestałam postrzegać innych ludzi, poprzez pryzmat dokonań, tytułów i ogrom szerzonej wiedzy. Choć cały czas uważałam, że to, co przekazują nam jest godne uwagi, to zaczęłam dostrzegać, że to nie zawodowe dokonania czynią ich wzorami do naśladowania. Coraz bardziej ciekawili mnie nie jako ci, którzy czegoś dokonali, lecz jako ludzie. Po prostu. Częściej zwracałam uwagę na informacje o nich, bo chciałam poznać historię ich życia. Wtedy już dojrzewałam i widziałam trochę więcej. Dziecięca naiwność, którą miałam w sobie wyparowała...
Nagle się okazywało, że ten aktor, którego podziwiałam, zdradzał żonę i wykorzystał jej dokonania dla podbudowania własnej kariery, sąsiad, wielki biznesmen robił lewe interesy i klepał inną na boku, a kolejny pseudo znajomy znajomych wykiwał kolegę by zgarnąć dorobek wspólnej pracy dla siebie. To był czas pełen wątpliwości - ludzie mogli być pozornie wspaniali i TACY ZDOLNI, ale jakoś tak w pierwszej chwili zwracałam uwagę na ich postępki wobec innych. Przecież już widziałam, jak jest, jacy są. A wbrew pozorom łatwo jest robić karierę, łatwo osiągać spore sukcesy... Inną sprawą jest to, że czasem po trupach... Do czego piję?
Gdybym nie podjęła się wyzwania założenia swojej rodziny, dalej myślałabym, że droga do awansu jest ciężka i żmudna. Wierzcie mi, nie jest... Widzę to po innych i gdy przekładam to na swoje życie, to wiem, że gdybym miała trochę więcej wolnego czasu, to już dawno byłabym na kolejnych szczeblach kariery, albo robiłabym drugi kierunek studiów. Ogarnęłabym, bo teraz wiem, że to byłoby dla mnie łatwe. A co nie jest?
Nie łatwo jest być dobrym dla innych ludzi...


Gdy lata temu dostrzegłam, że ci absolutnie fantastyczni (!) ludzie nie koniecznie są tacy sami w środku, lista wspaniałych i podziwianych, którzy BYLI dla mnie KIMŚ, rozwaliła się jak domek z kart. Dalej podziwiałam szczególne dokonania, ale nie miały już dla mnie takiej wagi jak dobroć i uczciwość. Tak samo było, gdy już byłam dorosła i weszłam w ten kolorowy świat biznesu i internetu, gdzie każdy mógł być osiągnąć coś wielkiego. Łatwo jest się zachłysnąć i przesadzić. Łatwo jest w tym utonąć. Sukcesy, liczby, pieniądze, inspirowanie, motywacja i inne wyświechtane frazesy... Mogę to podziwiać, ale jakie może to mieć dla mnie znaczenie, gdy ktoś jest w środku podłą szumowiną?
Żadne. 
A teraz powiem Wam coś.


Moim największym autorytetem jest... moja mama. Choć zawsze kochałam ją najbardziej na świecie, to gdy urodziłam dziecko wiedziałam, że NAPRAWDĘ JEST DLA MNIE KIMŚ. Nie żeby wcześniej tak nie było bo od zawsze podziwiałam ją jak najpiękniejszy klejnot, ale najwięcej dostrzegłam gdy sama zostałam mamą. Ona jest naprawdę czadowa. Ma łeb jak sklep. Jest pracowita, zaradna, bez problemu ogarnęłaby się sama bez pomocy innych. Doświadczenie życiowe nabywane przez lata sprawiło, że jest mądra i potrafi mi doradzić jak nikt inny, bez owijania w bawełnę. Jest najprawdziwszą wiedźmą, bo ma OGROMNĄ INTUICJĘ i odczyta intencje innych już przy pierwszym spojrzeniu. A gdzieś tam na końcu wspomnę, że jest umysłem ścisłym - a taki umysł poradzi sobie wszędzie i ze wszystkim. Nie znam innej tak niespotykanej osoby. MOJA MAMA JEST DLA MNIE KIMŚ, bo choć jest naprawdę rezolutną kobietą, to najpiękniejsze jest to, że jest dobrym i uczciwym człowiekiem. Inni przy niej wymiękają...
A tak poza tym ktoś, kto poradził sobie z taką gówniarą jak ja, jest naprawdę wyjątkowy! Nie znam drugiego człowieka, który byłby jak ona. 



Teraz jest tak, jak być powinno. Nie dopuszczam wszystkiego i innych do siebie, mam spory dystans. Widzę, gdy ktoś jest zdolny i docenię to. Mało tego. DOCENIĘ TO, bo wiem, że zdolności i przekazywana wiedza są cenne. Ale na pierwszym miejscu postawię charakter... Bo jedna osoba bez kolosalnych dokonań na koncie, ale o dobrym sercu, jest warta więcej niż sto zepsutych w środku ludzi sukcesu. 

Komentarze

  1. Marta ja myślę tak samo, że wartością człowieka jest jego dobre serce. Ja z kolei jestem w trakcie trudnego rozwodu, zostałam zdradzona. Mówią mi-dokop mu! Mogę, bo mam czym... Ale po co, mam córkę dla której, mam nadzieję, jestem wzorem. Chcę jej pokazać, że warto być dobrym i zło dobrem zwyciężać. Ps. Marta jestem z tobą od 8 lat, pisz częściej bo brak mi twoich postów, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, powiem Ci szczerze, że naprawdę Cię podziwiam, że jesteś w stanie być dobra dla TAKIEGO człowieka :) Trzeba być dobrym i w porządku dla innych, ale są ludzie którzy na to nie zasługują - mówię szczerze :) Myślę, że nie musisz być dla niego nawet dobra, nie musisz też się odgrywać - życie samo mu wymierzy sprawiedliwość. Wiem co mówię. Buziaki!

      Usuń

Prześlij komentarz

Miłe, ciepłe słowa a także szczera, kulturalna, i przede wszystkim - konstruktywna krytyka - wszystko jest dozwolone. To motywuje mnie najbardziej w blogowaniu!:)

Chamstwo i obraźliwe teksty lądują w koszu od razu.