Olśnienie

2:30, ciepła, sierpniowa noc. Niebo rozświetla księżyc i masa gwiazd żarzących się, jak gorące węgielki w ciemnym piecu. Co kilka minut niebo przecina spadająca gwiazda. Zza horyzontu wyłania się już Wenus, a ja siedzę i patrzę w odchłań nad moją głową pijąc zimne, półsłodkie wino. Jego cierpko słodki smak rozpływa się po języku. Kilka minut mija, a potem jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, napięte mięśnie rozluźniają się, emocje opadają. Nic nie mówię bo język się plącze, ale czuję, jak wszystko co siedzi od dawna w mojej głowie, zaczyna się z niej wylewać. Moja twarda dyscyplina i mocne zasady wydają się w tym momencie być niczym sidła, w które sama zaplątałam, tak zupełnie z własnej woli. Dawno temu zamknęłam się w złotej klatce własnych myśli, bo myślałam, że tak trzeba. Bo trzeba być porządnym wobec tych, którzy nie są wobec mnie. Bo trzeba być szczerym, choć słyszy się kłamstwa. Nie rozumiem, dlaczego nie odgryzałam się, gdy trzeba.  

 

Chłód i cierpko słodki smak trzeźwią mnie momentalnie. Jestem mocno rozluźniona a mimo wszystko czuję, że budzę się z długiego snu, a kurtyna momentalnie opada. Widzę jaka jest prawda, jaka jest rzeczywistość. Długo nie mogłam tego dostrzec, bo chyba nie chciałam tego zobaczyć. Założyłam sobie klapki na oczy, by widzieć jedynie tą pozytywną stronę medalu. Miałam ogromne pragnienia i wielkie marzenia... Dążyłam do nich. Ale one nie zostały spełnione gdy był ich czas i chyba nigdy nie będą. Może nie należą do mnie...? Może tak miało być? Może tak będzie lepiej? Mam nauczkę, bo nawet w najmocniejszych sprawach nie można działać na siłę. Nie będę popychać losu, dam się mu prowadzić. Bo choć niby jestem jego panią, to czuję, że mam już zapisany scenariusz.  

 

Wiesz, niczego nie potrzebuję teraz bardziej niż większej ilości tego słodkiego trunku. Czuję się znieczulona i śmielsza niż zwykle. Nogi miękną mi w kolanach. Nic nowego, po prostu mam bardzo słabą głowę. Gwiazdy wydają się jeszcze piękniejsze, księżyc świeci mocniej. Przyjemnie kręci mi się w głowie, właściwe emocje mają swój głos. W ciemności nocy, pod tym pięknym ciemnym zapominam o moich rolach i jestem po prostu sobą, tą zwykłą dziewczyną w białej koszuli i w różowej spódnicy z torbą pełną marzeń, wizji i pragnień. Nagle odzywa się we mnie masa stłumionych emocji. Nagle uderza do głowy myśl! Momentalnie zdaję sobie sprawę ze znaków danych mi przez los. Przeszywa mnie przyjemny dreszcz. Niby jak iskra, jak piorun przeszywający dwie dłonie w chwili poznania.  

Uszło. Jest mi lżej. 

 

*** 

 

Nie było mnie tu kupę czasu. Minęły cztery miesiące od mojego ostatniego wpisu. Długo nie pisałam bo dużo się działo, a lockdown wcale nie wpłynął cudownie na moją wenę. Śmiem nawet stwierdzić, że byłam kompletnie rozbita i wnioskuję, że nie nadawałam się do czegokolwiek. Ciężkie infekcje i astma w pakiecie wymęczyły mnie kompletnie. Nie miałam głowy do pisania. Jedyne co dawałam radę skleić, to krótki wpis na instagramie czy film na TT. A w maju wróciłam do pracy i rzuciłam się w wir zajęć. Tak zleciał ten czas. Zdecydowanie bardziej wolałam coś odstawić, żeby nie było tego za dużo. Nie miałam głowy do bloga. Nie chciałam tego zrobić byle jak. 




Komentarze

  1. Dobrze że wróciłaś, nie odchodź już na tak długo😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Czuje się jakby ten post był do mnie:(

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Miłe, ciepłe słowa a także szczera, kulturalna, i przede wszystkim - konstruktywna krytyka - wszystko jest dozwolone. To motywuje mnie najbardziej w blogowaniu!:)

Chamstwo i obraźliwe teksty lądują w koszu od razu.