8.10


Z roku na rok czas płynie coraz szybciej, moja twarz staje się jego lustrzanym odbiciem. Ponad etatowe nerwy w prezencie dodają jej odrobinę powagi. Kolejny rok niesie dawkę większej pewności siebie, ale i przykrości z faktu mijającego czasu. Z drugiej strony uderza poczucie mówiące o tym, że niektórych rzeczy jest się bliżej niż dalej. Nudne schematy? Nie... To intuicja wyświetlająca obraz bliższej i dalszej przyszłości jak film. Kiedyś mi to przeszkadzało, dziś jestem za nią wdzięczna.


Za nami trzy czwarte 2020 roku i choć do jego końca jeszcze dwa miesiące, to śmiem stwierdzić, że dwa tysiące dwudziesty rok to jeden z najbardziej męczących psychicznie lat pod słońcem. Energia tego roku dała mi się mocno we znaki i przyznam, że nie czuję się najlepiej. Za mną ciężkie mentalnie kilka miesięcy. To, co się dzieje na świecie, mocno na mnie wpływa, poza tym prywatnie też nie jest łatwo. Dobre rzeczy przeplatają się z tymi smutnymi, a mi nie raz zdarzało się być mentalnie rozwaloną... Nie mogę powiedzieć, że jest źle w tym fizycznym wymiarze, bo jest ekstra, ale psychicznie jestem po prostu zmęczona. Choć jest jeden plus tej sytuacji. Duchowo rozwijam się wyjątkowo szybko i sprawnie. Jestem za to bardzo wdzięczna.


Pierwszy raz od lat nie życzyłam sobie tego samego co wcześniej. Co roku powtarzałam jedno życzenie jak mantrę, a ono nie chciało się spełnić, choć próbowałam mu pomóc. Po drodze były dwie porażki. Po tym wszystkim w głowie kotłowała się stara myśl, że pora przestać się spalać i przyjąć to, co się stało z pokorą. Dość! Nic nie dzieje się bez powodu. Zawsze warto o coś się starać, ale jeśli za którymś razem nie ma efektów, to trzeba przystopować, dać sobie spokój. Kiedyś wyjdzie, a jak nie... to trudno. I trzeba się z tym pogodzić.


Konsekwencja - klapki spadły mi z oczu. Całości dopełniły stare, upierdliwe myśli. Jakieś takie poczucie złości i niezrozumienia, że nie wyszło coś, co miało wyjść, przechodzące w niezdrową obsesję. Znaki, wszędzie znaki. I ta niesamowicie silna intuicja. Choć moimi własnymi oczami nie widziałam co się wokół mnie dzieje, to trzecie oko wyłapywało wszystko wyjątkowo trafnie. Jak to działa? Wyobraź sobie, że o czymś myślisz, a ja to będę wiedziała, choć nie musisz mi tego mówić. Może mi się to przyśnić jak rozmowa w tej dziwnej przestrzeni, mogę to usłyszeć w przypadkowo usłyszanej rozmowie obcych ludzi na mieście, lub jak myśl która pojawia się w głowie ze skojarzeniem. Rzuconą w eter myśl, wszechświat sam dostarczy mi jak wiadomość, jak krótki sms, jak szyfr. Nie czuję się wtedy samotna, choć z tymi myślami jestem sama.



Komentarze

  1. O czym jest ten post? Jakis dziwny strumien mysli, z ktorego dla czytelnika nic nie wynika...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moi najbliżsi jak najbardziej wiedzą. Właśnie od tego jest blog by publikować to co się chce, niezależnie czy są to stylizacje, recenzje kosmetyków, przepisy, a także takie pamiętnikowe teksty. Mój blog to nie tylko zlepek wpisów o rzeczach dla kobiet, ale także miejsce, gdzie mogę się wyżyć i wcale nie muszę mówić szczegółowo o co chodzi. Zaletą takich postów jest to, że każdy może wczuć się, utożsamić ze swoją sytuacją, poczuć się lepiej myśląc "nie jestem z tym sam/a" niezależnie od tego co w życiu czytelnika się dzieje...

      Usuń

Prześlij komentarz

Miłe, ciepłe słowa a także szczera, kulturalna, i przede wszystkim - konstruktywna krytyka - wszystko jest dozwolone. To motywuje mnie najbardziej w blogowaniu!:)

Chamstwo i obraźliwe teksty lądują w koszu od razu.