Czy Feniks odrodzi się z popiołów?


Gdy to piszę, jest środek pięknej, czerwcowej nocy. Siedzę w łóżku i myślę o tym, jak bardzo jestem szczęśliwa :) Jak cudownie się czuję, jak jestem uskrzydlona i wewnętrznie wolna...

A co najlepsze, naprawdę nie wierzę, że to piszę! Jestem w szoku, że całkiem inna rzeczywistość wywarła na mnie tak ogromny wpływ! Niby jest tak samo, niby tylko jeden element się zmienił, a jest zupełnie inaczej... Czy naprawdę musiałam zmienić pracę te dwa lata temu, by tak przetransformowało się moje życie? 

Kilka lat wstecz.
Żyję sobie spokojnie. Moja praca oprócz tej w domu to głównie pisanie, zdjęcia i ich obróbka, odpisywanie na meile i chodzenie w te wszystkie miejsca w których dzieją się rzeczy, o których często piszę. W międzyczasie mam te swoje wychodne i choć jest mi dobrze, to jednak z czasem przychodzi myśl, że niektóre rzeczy mogę robić lepiej. Wiem, że jestem sobą, a mimo wszystko coś mnie pcha ku mocniejszemu działaniu. Staram się nie brać udziału w wyścigu szczurów i jednocześnie się nie wykoleić. Choć tworzę przyjazne, wartościowe materiały i spalam się pracując nocami, jakoś nie udaje mi się przebić. Nie idę z nowinkami, jestem taka zwyczajna, normalna. To nie jest chwytliwe. Jeszcze się wściekam nie wiedząc, że za parę lat uznam, że dobrze było mieć to wszystko w dupie. O tak, za parę lat będę wiedziała, że najlepiej jest być sobą. Tak naprawdę będę miała czyste sumienie i poczucie, że nigdy nie zrobiłam nic wbrew sobie i nie podjęłam się tego, co mogło być w parze z nieszczerością wobec Was, czytelników... 

______________

Najpierw szło na luzie. Pamiętacie, jak pisałam Wam o moim życiu, zmianach, wakacjach, wyrażałam siebie z największą mocą? Gdy zaszłam w ciążę i pojawiła się masa ciekawskich osób, złapałam dystans. Nie umiałam wtedy poradzić sobie z cudzą ciekawością na mój temat i to była jedyna forma obrony. Dystans to jedno, ale “nie pisz o tym, bo po co”, “nie bądź aż tak szczera”, “po co mają o tym wiedzieć”, sprawiło, że blog, mój ukochany pamiętnik, stał się stroną tematyczną. Broniąc się i ograniczając wybrałam łatwiejszy kierunek. Wiecie, może on pozwolił na to, bym weszła w ten świat, w którym poznaje się milion osób, zarabia się na pisaniu w internecie lecz nie spodziewałam się, że akurat to sprawi, że w wykończę się twórczo... 




Przyszedł taki moment, że miałam dość. Byłam okropnie zmęczona ale nie fizycznie. Nie cieszyła mnie taka praca, miałam poczucie, że nie tak miało to wyglądać. Jedna decyzja ucięła wszystko. Zrezygnowałam wtedy z wielu rzeczy na rzecz spokoju, odpoczynku i mentalnej wolności. Dlatego też u mnie blogowo zmieniło się wszystko i obecnie widzę, że jest inaczej. Skończyły się współprace reklamowe, eventy, nie jeżdżę już na konferencje ani blogerskie imprezy, nie poznaję nowych osób. Nie mam na to czasu i szczerze powiem, że nawet mi się nie chce. Nie mam z tym problemu i powiem więcej - to właśnie dzięki temu mam poczucie wolności. Powiem Wam, że blogerski świat wcale nie jest taki różowy, jak można sobie wyobrazić. Tak jak w innych branżach, tak i w tej są te wszystkie rzeczy jakich doświadczycie na etacie. Są piękne rzeczy, jest poczucie spełnienia i posiadania swojej pasji, ale i ciemna strona bycia w takim środowisku. Ta profesja nie różni od innych stref zawodowych. Z perspektywy czasu myślę jednak, że działo się tak wiele i była to rzecz tak nowa, ciekawa i interesująca, że nie dało rady się nie wkręcić.


Dziś jestem sobie na etacie i mam mentalny luz. Życie zawodowe toczy się TYLKO w pracy, a gdy z niej wychodzę, jestem totalnie odcięta od wszystkiego. I choć freelancing i blogowanie jest naprawdę wspaniałe, a wszystko ma swoje dobre i złe strony (!), to na tą chwilę jest mi po prostu dobrze. Tak PO PROSTU. 


Pierwsze założenie było dla mnie lepsze. Być sobą. Dużo zrobiłabym w ogóle inaczej, mądrzej. Ale na myśleniu się kończy. Włożyłam w to wtedy tak wiele pracy, że się po prostu wypaliłam. Feniks chyba nie jest całkowicie gotowy, by odrodzić się z popiołów. Myślę jednak, że to wewnętrzne poczucie szczęścia, to dobry znak.

Komentarze

  1. A czym się zajmujesz? gdzie pracujesz?

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie dlatego od zawsze powtarzam, że nie umiałabym zrezygnować z pracy na etacie na rzecz bloga. Do drzwi każdego z nas puka kryzys twórczy, a co jeśli potrwa on dłużej niż tydzień? Jak miałabym żyć z bloga, którego pisanie w danym momencie nie daje mi satysfakcji? I to łapanie się każdej możliwej współpracy, aby mieć co włożyć do garnka pod koniec miesiąca. No nie wyobrażam sobie tego. :)

    Cieszę się więc, że tak, jak Ty mam pracę na etacie, a blog jest dodatkiem, odskocznią, która nie wywiera na mnie presji, a sprawia, że mogę się twórczo wyżyć. :)

    Życzę Ci, abyś jak najczęściej czuła to szczęście, które do Ciebie zawitało!

    OdpowiedzUsuń
  3. grunt, że jesteś szczęśliwa i opinie innych nie mają na to wpływu i to jest zajebiste;)
    i oby to trwało i trwało!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesteś piękna, masz styl i gust.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Miłe, ciepłe słowa a także szczera, kulturalna, i przede wszystkim - konstruktywna krytyka - wszystko jest dozwolone. To motywuje mnie najbardziej w blogowaniu!:)

Chamstwo i obraźliwe teksty lądują w koszu od razu.

Popularne posty