Karmienie piersią z mojego punktu widzenia.


Czy karmienie piersią jest tak cudowne, jak o tym piszą? Czy jest w tym magia? Czy jest przyjemne? Czy może jednak bolesne? Czy te wszystkie przesłodzone opinie na ten temat nie są przypadkiem na wyrost?

Jeszcze będąc w ciąży myślałam dużo o karmieniu piersią. Od początku wiedziałam, że chcę karmić dziecko naturalnie, ale brałam pod uwagę to, że różnie może być i byłam przygotowana na sytuację w której Julce trzeba by było podać mleko modyfikowane. Na szczęście okazało się jednak, że Julia jest cycoholiczką i ohoczo rozpoczęłyśmy karmienie. Jak więc minęło te półtora roku pod tym względem? Jakie jest moje podejście do karmienia piersią w wielu aspektach?

Muszę Wam szczerze powiedzieć, że początki karmienia piersią były naprawdę koszmarne. Wspominając słowa położnej o mlekotoku wiedziałam, że może nie być kolorowo, ale nie myślałam, że karmienie może się stać drogą przez mękę. Już po dwóch dobach po porodzie miałam poranione, bolesne sutki. Leciała mi krew bo byłam po prostu pokąsana! Było tak dopóki Julka nie nauczyła się dobrze ssać. Kolejnym problemem był wspomniany wcześniej mlekotok... Moje piersi były ogromne, nie mieściły się w żadnym moim biustonoszu (musiałam pożyczać o wiele większe od mamy) i przez cały czas ciekło z nich mleko. Swoje ubrania zaczęłam nosić tylko gdy musiałam wyjść czy przyjąć kogoś w domu bo noszenie wkładek laktacyjnych miało mały sens gdyż wszystko było po chwili mokre. Przez miesiąc nosiłam po domu stare koszulki Damiana bo szkoda mi było zakładać normalne ubrania które byłyby zaraz całe w mlecznych plamach, a w nocy podkładałam sobie ręczniki by cieknące mleko nie brudziło pościeli. Na dodatek ciągle zatykały mi się kanaliki mleczne przez co piersi bolały mnie do tego stopnia, że nie mogłam ich dotknąć a podczas karmienia czułam się tak jakby wbijano mi w nie dziesiątki kłujących szpilek. Największy hardcore był w momencie, w którym dostałam zapalenia piersi - nie dość że było strasznie gorąco a ja miałam wysoką temperaturę, to na dodatek nie miałam pomocy przy dziecku (Damian miał bardzo absorbującą pracę, rodzina daleko) i musiałam wszystko robić sama - po jakimś czasie czułam się jak skopany worek - czyli człowiek totalnie bez sił. Po opanowaniu mlekotoku przyszedł kolejny problem który totalnie zbił mnie z tropu - zaczęło mi brakować mleka... Jula ciągle ssała pierś i płakała... Wiedziam, że nie może się najeść i robiłam wszystko by mleko się mogło wytworzyć w normalnej ilości... Ale było go jak na lekarstwo! Moje dziecko z nerwów gryzło sutki i koło się zamykało - problemy z laktacją i poranionymi piersiami były na porządku dziennym.
Sytuacja zaczęła się zmieniać dopiero po dwóch miesiącach od porodu. Laktacja się normowała, dzieciątko było najedzone i spokojniejsze, sutki się goiły a ja czułam się o wiele lepiej. W międzyczasie zaczynałam się przyglądać mojej wadze która od tygodnia po porodzie nie spadała (ważyłam około 55 kg) i czasem wręcz miałam wrażenie, że jest mnie więcej! Ten czas był pełen emocji i nerwów co niestety nie pomagało mi. Pomimo nadprogramowych kilogramów czułam się jednak lepiej dzięki czemu na rok zażegnałam wszelkie laktacyjne kryzysy. Kolejny kryzys miał miejsce jesienią ubiegłego roku ponieważ silny stres spowodował, że mleko nie chciało się produkować. W końcu udało mi się uratować karmienie i mogłam normalnie przystawiać Julkę do piersi... Niestety kosztem swojego zdrowia. A do czego zmierzam? Kiedyś czytałam, że ogranizm kobiety podczas karmienia "nie pozwala" jej schudnąć (zostaje około 3kg tłuszczu na karmienie - nie pytajcie mnie o więcej, ekspertem nie jestem) i w zasadzie chudnie się dopiero po odstawieniu dziecka od piersi. A nie dość, że schudłam przez stres to nie mogłam przytyć bo reszta energii była zużywana przez organizm nie tylko do podstawowych procesów ale i do karmienia. Tym samym mój organizm od tamtego czasu jest na wiecznym głodzie, a ja nie mogę przytyć chociaż bardzo chcę tego i codziennie się o to staram. Pomimo wszystko te półtora roku karmienia (no dobra, poza dwoma pierwszymi miesiącami) oceniam bardzo dobrze i jestem w stanie stwierdzić że bardzo mnie to satysfakcjonuje.

Czy karmienie jest magiczne, przyjemne, czy słodkie opinie internautek nie są na wyrost?
Myślę, że to zależy od każdej z nas, przede wszystkim w kwestii "magii". Jeśli mowa jest o tworzeniu się więzi między mamą a dzieckiem to powiem Wam, że to jest jak najbardziej magiczne! Podczas karmienia zazwyczaj patrzymy sobie w oczy, Julia mówi do mnie po swojemu, wyciąga rączki i uśmiecha się;) Kwestia komfortu zależy od punktu widzenia - uważam, że karmienie naturalne jest wygodne bo nie męczę się z tym wszystkim co wiąże się z karmieniem mlekiem modyfikowanym, w nocy przystawiam dziecko do piersi i mogę dalej spać. Kłopot pojawia się tylko w miejscach publicznych (gdy dzieć po prostu musi a nie ma jak!) ale nie jest to specjalnie dokuczliwe. Poza tym podczas karmienia nic nie czuję chyba, że Julka mnie dotkliwie ugryzie bo coś odwróci uwagę od piersi ;) Tak więc uważam, że karmienie jest całkiem fajną sprawą!
Muszę Wam powiedzieć, że miałam chwilę zwątpienia podczas zapalenia piersi i gdy moje sutki były poranione i non stop robiły mi się strupki a Jula mimo wszystko piła mleko. Bardzo mnie bolało... Ale stwierdziłam że się nie poddam. I udało się!

Czy karmienie to dobry sposób na odchudzanie?
Znowu mogę powiedzieć, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia :) Jedne chudną, inne nie, dla mnie jest pół na pół bujda na resorach bo waga spadała mi najbardziej w czasie intensywnej opieki nad maluchem i w silnym stresie. Natomiast od karmienia... sama nie wiem. Mało. Może wtedy jak brakowało "surowca" do produkcji mleka ;)

Co mnie drażni w kwestii karmienia piersią?
Muszę Wam wyznać, że najbardziej z tego wszystkiego denerwują mnie ludzie którzy patrzą na karmienie piersią w miejscach publicznych jak na coś obrzydliwego. Oczywiście nigdy nie zrozumiem wywalania całej piersi na widok publiczny bo to faktycznie nie jest zbyt estetczne i eleganckie, ale na Miłość Boską, co jest paskudnego w karmieniu dziecka? Każda kulturalna karmiąca nakarmi maleństwo dyskretnie albo zasłoni się pieluszką tetrową, a mimo to potrafi spotkać się z hejtami lecącymi w swoją stronę. Do tej pory zauważyłam, że karmiące spotykają się najczęściej z hejtami od młodych ludzi, kobiet które jeszcze w ciążę nie zaszły lub od seniorów którzy zapomnieli jak to było gdy wół cielęciem był.
Aha, i wspomnę o czymś co mnie potrafi mocno zdenerwować. Ludzie potrafią powiedzieć, że karmienie nie jak "sranie i sikanie". Oczywiście te wszystkie czynności są normalne i ludzkie czynności ale stawianie ich na równi ze sobą jest dla mnie conajmniej... niestosowne. Karmienie to karmienie, maluszek wtedy je tak samo jak my wszyscy siedząc przy stole. Czy osoby traktujące karmienie piersią na równi z wydalaniem nieczystości, podchodzą tak samo do swojego spożywania pokarmów? Nie sądzę.

Rezygnacja z karmienia na rzecz własnego wyglądu.
No dobra, to czy mama rezygnuje z KP to jej sprawa, różnie może być, różne są tego przyczyny. Ale nigdy nie zrozumiem dlaczego kobiety rezygnują z kp pomimo tego, że mają możliwości, że mleka jest pod dostatkiem (i przede wszystkim mleko kobiece jest dla maluszka NAJLEPSZE!), a to wszystko na rzecz swojego wyglądu. Zazwyczaj mam ochotę zapytać się takich kobiet, po co decydowały się na dziecko? Piersi nie obwisną jak się o nie dba, a jeśli nawet... to jest tysiąc sposobów na przywrócenie im jędrności + odpowiedni biustonosz. To naprawdę wiele daje, wierzcie mi. Możecie mi powiedzieć, że zachowuję się jak typowa Matka Polka, ale mam to gdzieś! Pomimo tego, że na moich piersiach pojawiły się rozstępy to chciałam karmić swoje dziecko piersią. Wygląd jest dla mnie ważny, ale zdrowie i odporność jaką daję mojej małej dzięki karmieniu są o wiele istotniejsze.

Hejt w stronę matek karmiących mlekiem modyfikowanym.
Jak to bywa, po każdej stronie zdarzają się odchyły - zarówno u mam od MM, jak u mam od KP. Wiecie, nie rozumiem jak można rzucać różne, obraźliwe teksty w mamy które nie mogły karmić piersią? Uwierzcie mi, że większość mam od MM czuje się bardzo źle z powodu braku możliwości karmienia naturalnego. Czują się zawiedzione, czują, że nie spełniły swojego obowiązku. To jest naprawdę kiepska sytuacja... Ale dobrze, że jest coś takiego jak mleko modyfikowane bo gdyby nie ono, to byłoby naprawdę wiele nieszczęść. Choć jest składowo uboższe niż mleko kobiece, to spełnia swoją rolę doskonale. A mamy od MM wcale nie są gorsze od mam od KP.

Do karmienia piersią jestem jak najbardziej pozytywnie nastawiona! Julia przy piersi jest spokojniejsza, znosi choroby łagodniej, a jeśli wszyscy w rodzinie są przeziębieni to wszystko co najgorsze omija ją szerokim łukiem. Pomimo tego, że moje karmienie nie było usłane różami to myślę, że to najlepsze co mogłam dać mojemu dziecku i może wyda się Wam to dziwne, ale zamierzam karmić ją do samoodstawienia. Wszystkie przyszłe mamy zachęcam do karmienia swojego maleństwa piersią a gdy pojawią się kłopoty to nie rezygnujcie z tego, walczcie o to, bo udane karmienie piersią to inwestycja w zdrowie dziecka i to na lata!:)


Komentarze

  1. jestem na półmetku ciąży i wiem że chciałabym karmić naturalnie,zastanawiam się jak to będzie i czy będę mogła. Też bardzo bulwersuje mnie kwestia głupich komentarzy kiedy kobieta karmi dziecko w miejscach publicznych, jakby to było czymś nieludzkim.
    http://creamshine.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana będzie dobrze :) gdybyś miała problemy z karmieniem to koniecznie idź do doradcy laktacyjnego :)

      Usuń
  2. Ja jeszcze nie mam dzieci, ale karmienie dziecka powyżej roku wydaje mi się dziwne. Słyszałam też, że mleko matki po pewnym czasie nie jest już takie wartościowe i nie jest dziecku potrzebne. A kobiety, które karmią dzieci do 3-4 roku życia tłumaczą, że robią to dla dobra malucha a tak naprawdę takie matki są uzależnione od karmienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem to, że mleko matki nie jest już takie wartościowe po pewnym czasie, to też ściema... Nam położna mówiła, że mleko matki jest zawsze wartościowe i wytwarza się składowo tak, jak w danej chwili dziecko potrzebuje. Poza tym powiem Ci coś - moja teściowa karmiła dziecko 4 lata i proszę... Mam w domu faceta który ma końskie zdrowie i w ogóle nie choruje. Każdy ma swoje zdanie ale myślę, że mówienie, że matki karmiące 3-4 lata są uzależnione od karmienia, jest trochę nie na miejscu...

      Usuń
    2. Właśnie mnie też wykładach uczyli, że mleko matki jest najbardziej wartościowsze kilka pierwszych miesięcy, a karmienie ponad rocznego dziecka piersią jest nieuzasadnione. Ale piszę tylko to co mi powiedzieli :)
      Piękną masz tą córę! :) Zdrowia!

      Usuń
    3. Mleko mamy jest najbardziej wartościowe w pierwszym okresie karmienia i to prawda - maluch przez około pół roku ssie pierś wiec siła rzeczy musi tak być :) ale potem mleko produkuje się wg tego co maluszek potrzebuje wiec myślę że bez sensu jest mówienie ze nie jest wartościowe bo jak widać dziecko dziecku jeszcze czegoś potrzeba :) ogólnie tez nie zaglebiam się w internety ale wyczytałam ze Who zaleca karmienie nawet do 2 roku życia dziecka. Wiec widzisz jak to wygląda - najlepiej słuchać swojego instynktu :D

      Usuń
    4. Dokładnie kochana. Instynkt to najlepsza sprawa :)
      Anonim z góry :)

      Usuń
    5. WHO zaleca karmienie piersią przez pierwsze dwa lata życia dziecka :) Przecież dziecko przez pierwsze lata życia powinno pić mleko, a więc dlaczego krowie MM ma być lepsze niż kobiece? Niestety mi nie udało się karmić dłużej niż 6 miesięcy - córeczka nie chciała już tyle ssać i od 3 miesiąca przesypiała noce i to sprawiło, że mleka było jak na lekarstwo. Przyznam, że teraz kiedy ma 9 miesięcy trochę mi tego brakuje ;)

      Usuń
  3. Nie ma to jak wypowiadać sie na temat na który nie ma sie zielonego pojęcia. Ewelina poczekamy az urodzisz dziecko, to zobaczymy co powiesz. Bo jak na razie to obrażasz nas, matki. Pozdrawiam, matka dwóch chłopcow karmionych ponad 3 lata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matko, nie chciałam nikogo urazić. Po pierwsze napisałam tylko to co myślę, po drugie zaznaczyłam, że "słyszałam" jeśli chodzi o kwestię niewartościowego pokarmu i uzależnienia od karmienia.

      Usuń
  4. ja aktualnie przebrnęłam przez etap krwawiących, pogryzionych sutów, co było dla mnie chyba gorsze od dwunastogodzinnego, ciężkiego porodu. teraz przechodzę przez etap, kiedy wydaje mi się, że mam za mało pokarmu i bawię się w herbatki i jeden posiłek z MM, z którego mam nadzieję wkrótce zrezygnuję. przyznam szczerze, że zanim na świat przyszła moja Zojda, też zarzekałam się, że nie będę jej karmić publicznie. teraz, choć jeszcze tego nie robiłam (i do końca nie wiem, czy zrobię) wydaje mi się to całkiem normalne i naturalne! dobry wpis, mogę się pod nim podpisać, brawo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana ślicznie dziękuję! :) i nie bój się karmić publicznie bo to nic obscenicznego i obrzydliwego :) dla mnie obrzydliwy jest widok małolat w kieckach odslaniajacych pośladki a takie dziewczyny non stop chodzą po ulicach :)

      Usuń
  5. Różnie to jest z tym karmieniem, mój kuzyn był karmiony prawie do 3r.ż - jest alergikiem i bardzo łatwo łapie różne choroby, więc wydaje mi się że ogólne zdrowie i odporność na choroby to nie tylko kwestia karmienia - choć jak wiadomo z mlekiem matki dziecko otrzymuje przeciwciała.
    Jeśli chodzi o karmienie w miejscu publicznym, może ktoś się obruszy - ale mnie to trochę odrzuca, pokazywanie piersi przez kobietę ogólnie uważane jest za 'gorszące' a kobieta karmiąca to już niby jest okej? Jeśli chce się karmić, to dla własnej i dziecka prywatności można przejść w jakieś bardziej prywatne i intymne miejsce, gdyż czynność ta to sprawa intymna pomiędzy matką a dzieckiem - nie koniecznie na widok publiczny.
    Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego a przede wszystkim zdrowia dla Ciebie i maleństwa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie - my siadalismy w najodleglejszym miejscu w parku i karmiłam Julke pod koronami kasztanowcow :)))
      Dzięki! :)

      Usuń
  6. Co do samego karmienia piersią trudno mi się wypowiedzieć, ponieważ sama jeszcze nie mam dzieci. Jedynie może to, że raczej jestem przeciwna długiemu karmieniu, a odporność należy "budować" także w inny sposób ;)
    Ale to co zwróciło moją uwagę to sporo błędów interpunkcyjnych i składniowych - może warto, aby ktoś czytał tekst przed opublikowaniem? Niby błahostka, ale jakoś przykuło moją uwagę (no offence) ;)

    P.S. Mnie jeden raz zdziwiło karmienie kobiety w miejscu publicznym, a było to w kościele, w pierwszym rzędzie, bez żadnego skrępowania, ale wszyscy mi wtedy mówili, że nie ma w tym nic dziwnego :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu życie dużo weryfikuje, myślę że będziesz miała jeszcze dużo czasu do namysłu jeśli chodzi o karmienie :) nic Ci nie chce sugerować ale kiedyś też byłam przeciwna a gdy zaszłam w ciążę to wszystko się zmieniło :) w każdym razie Twoja sprawa i wybor, ja sie nie mieszam :D
      Ej, czepiasz się :D:) niestety nie mam nikogo do sprawdzania tekstu, poza tym ja pisze "na czuja" i bardziej się z tym też "czuję" :) kiedyś tam... Pomyślę :D
      No wiesz jak mus to mus :) może faktycznie nie miała wyboru, może chciała uczestniczyć we mszy i jednocześnie oszczędzić ludziom hałasu a dziecku łez :) no i jak ktoś miał z czymś do czynienia to rozumie wiec nie dziwie się ze tak mówili :) no i kościół to dla wielu dom boży, myślę że tym bardziej to nikomu nie przeszkadzało :D
      Uffff jaki długi komentarz napisałam, to katorga pisać na tablecie :P

      Usuń
  7. Super wpis:) U mnie było podobnie w kwestii karmienia, ale uparłam się, przebrnęliśmy z synkiem wszelkie trudnosci i takim sposobem karmimy się już prawie 13 miesięcy:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo dobry, budujący wpis, dzięki za niego :)

    Dużo musiałaś przejść, ale jesteś silna, gratuluję wytrwałości :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Marto proszę Cię bardzo powiększ czcionkę, bo strasznie się czyta.

    Co do samego tematu to zacznę od tego, że mamą nie jestem, ale planuję kiedyś tam. Ogólnie kobiety karmiące mi nie przeszkadzają, ale przyznam się, że dziwią mnie te odkrywające wszystko. Tak jak pisałaś są przecież tetrówki i można się okryć. Sama sobie nie wyobrażam siebie w tej sytuacji, bo czułabym się niezręcznie pokazując pierś nawet przy takiej naturalnej czynności jak karmienie dziecka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę najpierw znaleźć odpowiednią, rozmyślałam to, ale żadna mi nie pasuje :(
      No i to rozumiem :) Ja przy sobie zawsze miałam tetrę ale na luz wrzucaliśmy w naprawde odludnych miejscach :) Co nie oznacza że rozpinałam bluzkę do końca czy coś hahah:D

      Usuń
  10. Ja jestem z tych mam, które nie karmiły piersią... W ciąży w ogóle nie dopuszczałam do siebie myśli, że mogłabym karmić dziecko mlekiem modyfikowanym - przecież karmienie piersią jest naturalne, łatwe, przyjemne itd. Okazało się, że niestety nie zawsze jest to prawda. Nie umiałam przystawić synka do piersi, on nie umiał ssać, na dodatek okazało się, że nie mam pokarmu, a że tego nie zauważyłam (przy pierwszym dziecku trudno poznać, czy maluch je, czy tylko ssie, a nic nie leci), to mały się odwodnił i bardzo stracił na wadze, położne wyrzucały mi, że prawie zagłodziłam dziecko... Próbowałam jeszcze jakiś czas, ale tak bardzo bałam się, że rzeczywiście mogę zagłodzić własne dziecko, że ostatecznie skończyło się na moim mleku odciąganym laktatorem i podawanym z butelki, a potem mlekiem modyfikowanym - byłam przynajmniej pewna, że mały coś zjadł. Byłam na granicy depresji - może nawet ją miałam, nie wiem, nie poszłam do lekarza - i do dziś czuję się niepełnowartościową matką. Drugiego synka nie byłam w stanie nawet przystawić do piersi - przemogłam się tylko w pierwszej dobie, potem, gdy widziałam, że znów mam te same problemy, co przy pierwszym dziecku (złe przystawianie i za mało pokarmu), szybko odpuściłam i przeszłam na schemat, który przepracowałam ze starszym. Mimo to znów obniżenie nastroju czy też depresja - nie lubię, gdy ludzie nadużywają tego określenia, ale przez jakiś czas nie byłam nawet w stanie wstać z łóżka, by zająć się własnymi dziećmi - czułam, że zawiodłam je tak bardzo, że nie nadaję się na matkę, a jako że bycie matką było zawsze moim największym marzeniem - że nie zasługuję na to, żeby żyć, że moje życie nie ma już sensu. Przepraszam, że piszę tak chaotycznie, ale... Pierwszy raz mogę to z siebie wyrzucić. Nigdy z nikim o tym tak szczerze nie rozmawiałam, udaję, że jest ok, że się z tym uporałam, że nie mam do siebie żalu, ale to nieprawda. Ludzie, którzy wywierali na mnie presję, że muszę karmić piersią, że przesadzam ("wszystkie matki karmią, jakoś dają sobie radę", "mnie też bolało, a karmiłam" itd.), położne w szpitalu, które z jednej strony traktowały mnie jak wyrodną matkę, która nie karmi, a z drugiej strony wcale mi nie pomagały, nie zdają sobie chyba sprawy z tego, jak wielką krzywdę mi wyrządzili... Dobrze, że mój mąż nie ma do mnie żalu o to, co się stało, i że póki co nie sprawdziły się żadne moje obawy związane z karmieniem mlekiem modyfikowanym (moi synowie nie kochają mnie mniej niż kochają swoje mamy dzieci karmione piersią, nie mają problemów z nadwagą, psującymi się zębami czy odpornością), ale tak czy siak widok matki karmiącej piersią zawsze sprawia, że rozsypuję się w środku na milion kawałków...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, bardzo Ci współczuję :( Właśnie dlatego pisałam o hejcie w stronę mam od MM... Nie jesteś w niczym gorsza od mam karmiących piersią... Nie udało się chociaż się starałaś.... I czujesz się przez to źle, czujesz, że nie spełniłaś swojej roli... Ale z całego serca wierzę że Twoje dzieci kochają Cię najmocniej na świecie i że jesteś cudowną mamą :):* Bo ja czuję że tak jest!:) Trzymaj się ciepło, ściskam i ślę buziaki!!:):*

      Usuń
  11. Czekałam na ten wpis, liczyłam ze taki się pojawi. Dziękuję! Super, że propagujesz karmienie piersią, szczególnie w konteksie długiego karmienia. Jak wiele mitów krąży nadal w opinii publicznej to widać już po samych komentarzach pod notka. Dziewczyny u lekarza, na wykładach etc słyszą, że mleko jest wartościowe do pewnego momentu, że długo karmione dziecko to uzależnienie matki. W efekcie widok dziecka karmionego piersią dłużej niż kilka miesięcy dziwi a nawet szokuje. Sama doświadczyłam pytań o karmienie jak mój synek miał 4 miesiące. Naturalny jest widok butelki, piersi karmiacej juz nie. Wielkie koncerny wydają krocie na reklamę i promocje mleka modyfikowanego i bardzo zgrabnie od lat przemycaja przekonanie ze po 6 miesiącu naturalne jest przejście na mm. Problem jest złożony, ale mówić o nim trzeba.
    Pozdrawiam, mama 15miesiecznego ssaka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, ja czasem myślę, że koncerny wręcz mieszają i przez to mało kobiet kontynuuje karmienie :/ Kobieta która rodzi dziecko powinna słuchać swojego ciała, swojego instynktu i powinna wsłuchać się w swoje dziecko bo jego reakcje są wystarczająco wymowne. Ja po mojej Julce widziałam, że bardzo potrzebuje piersi i choć były momenty gdy brakowało mi mleka lub piersi były mocno poranione to wytrzymałam. W niektórych miejscach na świecie dzieci karmi się kilka lat i nikogo to nie szokuje. Nie rozumiem więc dlaczego u nas to jest taki drażliwy temat - najbardziej chyba wśród bezdzietnych...

      Usuń
  12. Cudowny wpis! Moje poczatki byly bardzo podobne, ale udalo sie i nadal karmie prawie 2 letniego synka. pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  13. Miło, że są młode mamy które jednak myślą rozsądnie i biorą pod uwagę dziecko a nie tylko swój wygląd i samopoczucie.. :) pięknie wyglądasz z Julką, zdjęcie z prawej mnie oczarowało. Pozdrawiam :* :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja karmiłam synka 6 miesięcy nie żałuję tej decyzji teraz ma 3 latka rozwija się prawidłowo nie wyobrażam sobie żebym miała takiego,, chłopa" przysadzać do cyca :) moja siostra karmiła córkę 2 lata gdy miała już za mało pokarmu pojawił się problem z odstawieniem jej od piersi pamiętam jak obie to przezywały mała płakała a siostra razem z nią :( Co do karmienia w miejscu publicznym raz karmiłam w parku nikt nie zwracał na to uwagi ja uważam że to zupełnie naturalne dziecko jest głodne dostaje jeść nie ważne gdzie. chociaż raz byłam świadkiem jak pewna pani karmiła swoje dziecko w centrum handlowym z wywaloną cała piersią i połową drugiej :P

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Miłe, ciepłe słowa a także szczera, kulturalna, i przede wszystkim - konstruktywna krytyka - wszystko jest dozwolone. To motywuje mnie najbardziej w blogowaniu!:)

Chamstwo i obraźliwe teksty lądują w koszu od razu.

Popularne posty