7 LAT MOJEGO WŁOSOMANIACTWA

Mało kto wie lub pamięta, że początek mojej walki o piękne włosy datowany jest na środek lipca 2010 roku. To właśnie wtedy – dostając totalnego olśnienia, postanowiłam, że zadbam o siebie i odmienię swój wygląd na taki, o jakim marzę. Mijanie na ulicy innych dziewczyn, które miały długie, błyszczące i co najważniejsze naturalne włosy (!), było dla mnie dołujące. Sama męczyłam się wtedy z wypłukanym, wypłowiałym blondem i 1 cm odrostem. Porzucenie farby do włosów i zapuszczenie naturalnych włosów było moim najważniejszym, urodowym postanowieniem. Tak zaczęła się moja piękna, siedmioletnia przygoda.

Naturalne włosy inspiracje


Początki nie były łatwe. Ciemny odrost rzucał się w oczy przy jasnych włosach i doprowadzał mnie do szewskiej pasji. Było to jednak małe piwo przy tym, w jakim stanie były moje włosy. Farbowane pasma cechowała okropna suchość i gumowatość, naturalne natomiast były niestety osłabione, cienkie i wymagające zdwojonej pielęgnacji.


Pierwszy rok nie był niezwykły. Slogany reklamowe łykałam jak pelikan używając przy tym różnego shitu, który zamiast naprawiać, ukrywał i wprawiał mnie w osłupienie przy każdym myciu lub odżywianiu. Po paru miesiącach sięgnęłam po WAX i to była pierwsza dobra rzecz, którą mogłam zrobić dla swoich włosów. Przełomowym okazał się jednak początek 2012 roku, gdy trafiłam na bloga Anwen i przeczytałam o tych wszystkich cudach które można robić z włosami. Już wtedy miałam dość duży odrost i włosy nieźle przygotowane do dalszej, większej pielęgnacji. Zaczęłam je olejować, kupiłam sobie wcierki i suplementy, odstawiłam suszarkę i urozmaiciłam swoją dietę w produkty zawierające składniki, które są jak najbardziej potrzebne przy odbudowie własnej czupryny.


Od czasu do czasu robiłam maskę jajeczną i ziołowe płukanki, m.in.

Po jakimś czasie postanowiłam zrobić eksperyment, którego efektami (na mnie najlepiej działają takie naturalne rzeczy!) koniecznie musiałam się pochwalić. 
Kto pamięta 
Maska z korzenia rzewienia ślicznie rozjaśniła mi włosy i odżywiła je. Co prawda, na początku na włosach utrzymywała się żółć, ale to bardzo charakterystyczne dla tego naturalnego produktu. Jestem z niego bardzo dumna, i co najważniejsze dla mnie – jestem dumna z siebie, bo jako pierwsza pokazałam jakie efekty daje ta naturalna maska i zainspirowałam masę blogujących i nie blogujących dziewczyn do przetestowania tego sposobu. Post o Rozjaśnianiu włosów korzeniem rzewienia to najpopularniejszy post na moim blogu.




Potem była ciąża i jeden z najpiękniejszych okresów mojego włosomaniactwa. Nigdy nie miałam tak pięknych i błyszczących włosów, a ich wzrost powalił mnie na kolana. O zmniejszonym wypadaniu nie wspomnę, bo to raczej oczywiste, ale gdyby cała reszta mogła miażdżyć, byłabym mokrą plamą! Oczywiście warto wspomnieć, że o włosy bardzo dbałam, ale hormony również robiły swoje. Po ciąży ten stan utrzymał się przez długie miesiące i kolejną przełomową rzeczą było obcięcie włosów i oddanie ich dla Fundacji Rak’n’Roll.




Powód mojej decyzji był prosty i przykry. 
Bardzo dbając o moje włosy nie byłam w stanie zmusić ich do wzrostu. Przez niecałe dwa lata po urodzeniu dziecka rosły mi bardzo szybko by nagle, ni z tąd ni z owąd zatrzymywać się przed talią. 
Nie ruszały dalej mimo wszelkich starań. Zastanawiałam się, co robię nie tak? W poszukiwaniu powodów tego stanu natrafiłam na kilka wątków w internecie, które dotyczyły włosów które dorastają do pewnej długości i nie rosną dalej.
Męczyłam się z tym kilka miesięcy, aż w końcu odpuściłam to sobie i zaczęłam rozglądać się za inspiracjami w internecie. Po krótkich przemyśleniach wybrałam fryzurę long bob a potem poszłam do salonu fryzjerskiego. Wróciłam całkowicie odmieniona i zadowolona jak nigdy dotąd. Włosy były we wspaniałej kondycji! Ale to oznaczało również to, że nie wymagały takiej pielęgnacji jak wcześniej. Nie musiałam ich tak często olejować czy brać suplementów. Były w tak dobrym stanie, że spokojnie wystarczał mi szampon i odżywka. Włosomaniactwo cichło aż w końcu zatrzymało się na niskim poziomie i rok po zmianie fryzury znowu zabrałam się za eksperymenty.


Jak to mówią włosomaniaczki…
Rozjaśnij włosy a znowu będziesz miała z nimi co robić!


Zrobiłam to. Postanowiłam, że rozjaśnię włosy!
Tym razem jednak nie babrałam się z naturalnymi sposobami i sięgnęłam po rozjaśniacz Sunkiss od Loreal. Dzięki temu, że włosomaniactwo nie ucichło przecież całkowicie, skorzystałam z „nabytego” przez pewien czas doświadczenia i wiedzy. To właśnie dzięki temu wiedziałam, jak stosować rozjaśniacz ostrożnie. Zdawałam sobie sprawę z tego, że to środek chemiczny i może w jakiś sposób zniszczyć moje włosy, więc używając go byłam delikatniejsza a ilość aplikacji rozłożyłam na 9, dzięki czemu włosy rozjaśniałam stopniowo i delikatnie. Efekt był cudowny – włosy rozjaśniły się o 2-3 tony i byłam gotowa w 100% na przywitanie oceanicznych fal!



Z racji tego, że rozjaśniacz to nie pudełko smacznych malin, a oceaniczna sól osiadała na moich włosach przez dwa miesiące, musiałam wziąć się za moją czuprynę. Moje włosomaniactwo wskoczyło na najwyższy poziom i od jakiś 10 miesięcy olejuję włosy, biorę suplementy, wcieram Jantar i od czasu do czasu zastosuję sobie płukankę ziołową oraz żel lniany. Maski robię rzadziej, ale fakt się liczy. Jedyne z czym podejmuję walkę to twarda woda, ale włosy są w super stanie! Na dodatek w lipcu oprócz 7 lat włosomaniactwa minie mi rok od ostatniego cięcia!*




Jestem bardzo dumna z mojej decyzji o dbaniu o włosy. Muszę Wam zdradzić, że uważam włosy za najpiękniejszy atut kobiety, i nic go nie zastąpi. Najpiękniejszy makijaż, manicure czy idealna figura giną, gdy nie podkreśla ich coś takiego, jak zadbane włosy. Widzę to nie tylko po sobie ale i po kobietach na ulicy którym tak kiedyś zazdrościłam tego, o co tak postanowiłam zadbać. Często nawet się nie maluję, bo z moją czupryną czuję się cudownie i widzę, że odciąga uwagę od buzi bez grama podkładu. Tak jak ja kiedyś zwracałam uwagę na błyszczące włosy, tak teraz widzę, że moje taką uwagę zwracają. Rozpiera mnie ogromna duma i wiem, że decyzja o zadbaniu o włosy była najlepszą jaką mogłam podjąć. Tak więc jeśli nie wiesz, co możesz zrobić dla siebie, to ja Ci doradzę.


Rada jest prosta.

ZADBAJ O SWOJE WŁOSY, BO TO TWÓJ NAJWIĘKSZY ATUT!



Na sam koniec tego wpisu zdradzę Wam, że są takie sytuacje, gdy wiem, że robię kawał dobrej roboty. Dwa dni temu utwierdziła mnie w tym Sandra, od której dostałam cudowną wiadomość. Wierzcie mi, że niezależnie od tego w jakiej tematyce dostaję takie wiadomości, zawsze bardzo się cieszę! Cudownego, nowego tygodnia!




*pomijając usunięcie paskudnych i wystających końcówek przed imprezą

Komentarze

  1. Bardzo inspirujący i pozytywny wpis! Ja również bardzo dbam o włosy i mimo iż są kręcone, naturalnie szorstkie i trudne do ułożenia, jestem z nich bardzo zadowolona. U mnie sprawdza się ziołowa płukanka z orzecha włoskiego, kory dębu i pokrzywy, maska z lnu i płukanie włosów octem jabłkowym. Używam tylko ziołowych szamponów, bo zauważyłam, że te drogeryjne po prostu niszczą mi włosy. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ślicznie wyglądasz w krótkich włosach :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Podziwiam wytrwałość :) Natura obdarzyła mnie włosiem :) nie powiem, ale nie mam samozaparcia w codziennym o nie dbaniu :/ szampon, brak suszarki, mycie szczotki tak często jak włosów...nic więcej, poza fazami na maski, odżywki i olejowania. Niestety taki szał trwa krótko, więc moje do pasa włosy...zawsze w kok...
    Kiedyś dorosnę do systematyczności :) A sunkiss...multum opakowań zużyłam...uwielbiałam ten rozjaśniacz...dopóki nie wycofali (tak mi się zdaje, bo go od dawna nie widzę :) )
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny post kochana, czytało mi się bardzo przyjemnie :) ja jestem w trakcie walki z moimi włosami.. mimo, że jakiś czas temu zdecydowałam się na ombre to nie wyglądają gnajgorzej :) ale mimo wszystko o takie włosy muszę dbać 100 % więcej :) ciągle odkywam coś nowego co się sprawdza do moich włosów i wyglądają lepiej ;) a produkty, które po jednym czy dwóch użyciach mi nie podpasują od razu się pozbywam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja mam zamiar oddać także swoje włosy dla Fundacji Rak’n’Roll.. Fakt faktem jeszcze trochę poczekam bo obcinając ich nie chcę takich krótkich ja Twoje (będę wyglądać jak pajac na serio :D). A jakie szampony naturalne polecasz ? Użyłam na babydream i łupieżu po nim dostałam ... :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku, ja to zazdroszczę wszystkim tym dziewczynom, które tak dbają o swoje włosy. Ja ze swoimi nie robię niemal nic... Co prawda są mocne i grube, a do tego jest ich bardzo dużo, ale mimo wszystko mogłabym je trochę dopieścić. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękne włosy, a z long bobem też bardzo Ci do twarzy !
    Ja nie wiem jak to jest, że tyle dziewczyn pisze o przełomie, jak to zaczęły olejować włosy i po miesiącu bum, przemiana, piękna tafla włosów. A ja- oleje, maski, serum i inne cuda wianki... już tak z 5 lat... a włosy są w gorszym stanie niż jak używałam zwykłego drogeryjnego szamponu i odżywki, podcinałam raz na pół roku i tyle.. :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękne masz włosy, widać, że bardzo zadbane. Bardzo ciekawe naturalne maseczki stosujesz.

    OdpowiedzUsuń
  9. Podziwiam i zazdroszczę! Ja nie umiem i obecnie mam kilka fioletowych kłaczków ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Miłe, ciepłe słowa a także szczera, kulturalna, i przede wszystkim - konstruktywna krytyka - wszystko jest dozwolone. To motywuje mnie najbardziej w blogowaniu!:)

Chamstwo i obraźliwe teksty lądują w koszu od razu.

Popularne posty