Musisz to przeczytać zanim pomyślisz, że jesteś kiepską matką!



Kiedy byłam w stanie błogosławionym, wiele osób przekonywało mnie o tym, że urlop macierzyński będzie najspokojniejszym okresem życia. Że będę czytać książki, że odpocznę i z obowiązkami domowymi nie będzie problemu, bo dziecko będzie ciągle spać, a DOBRA ORGANIZACJA ZAŁATWIA WSZYSTKO. Głupie rady w ciąży mydliły mi oczy, a obraz macierzyństwa wpajany przez rodzinę, a potem media i blogosferę totalnie różnił się od rzeczywistości, która okazała się zupełnie inna. Czułam się, jakby ktoś wylał mi wiadro lodowatej wody na głowę.
Moje dziecko ciągle płakało i nie chciało spać, a ja zastanawiałam się dlaczego? Co robię nie tak? Miało być idealnie, a było hardkorowo. Czułam się OSZUKANA przez wszystkich.


To był moment, w którym zaczęłam się potykać, a rady posypały się jak talia kart wytrącona z dłoni. 
Mniejszą  część  zaserwowałam  Wam  na  instagramie,  dziś  pora  na  piramidę rad, chociaż kto 
ich tam wie - może było tego więcej.



***


Rozpuszczasz ją.
Jesteś za surowa.
Jesteś za łagodna.
Zostaw, niech płacze.
Siedź ciągle z cyckiem.
Tak ją nauczyłaś, to masz!
Jak zostawisz, przyzwyczai się.
To jest cwaniara, szantażuje cię.
Jak nie wytresujesz, to nie przetrwasz.
Przede wszystkim DOBRA ORGANIZACJA.
Jak nie zaczniesz jej ogarniać teraz, to się rozwydrzy.
To nie wina dziecka, że się tak zachowuje. TO TWOJA WINA.
Wrzeszczy, nie radzisz sobie, roczne dziecko uspokaja się na pstryknięcie palca.
Dziecko ci nie śpi przed 21? Nie jesteś stworzona do bycia matką, skoro nie umiesz nad nim zapanować.




***


Pomijając to, że miałam  do  czynienia  z  noworodkiem,  a  potem  niemowlakiem 
i większym dzieckiem, zaczęłam czuć się ze sobą  źle.  Im  bardziej  słuchałam  się 
rad  innych  i  im  więcej  czytałam  w  necie,  tym więcej  kłopotów  się pojawiało. 
Mała wcale nie płakała mniej i nie zaczęła zasypiać wcześniej. Było jeszcze gorzej. 
Moja  samoocena  jako  matki spadła do zera. Miałam wrażenie, że po prostu się do 
tego nie nadaję. Nerwy i płacz stały się moimi kompanami. Jak myślicie dlaczego?

Zaraz Wam opowiem.


I.

Cofając się w czasie, widzę dziewczynę siedzącą przy rocznym dziecku. Kolejny skok rozwojowy, niestabilność emocjonalna i wychodzące zęby to problemy, z którymi ona musi się mierzyć sama. Do tego dom, zlecenia, zobowiązania... I tak od roku. Na dodatek samotność jest prawdziwa - partner od rana do wieczora w pracy, rodzina gada, a nie robi, koleżanki z low needami patrzą na coś zupełnie nowego z prawdziwym niedowierzaniem i mówią - ona sobie na pewno nie radzi, nie ma podejścia do dziecka, nie nadaje się... Smutek, łzy, bezsilność w nieustającym szczęściu. Bo nawet najgorsze zmęczenie znika, gdy pociecha patrzy z miłością w oczy mamy. Zostawiam ją z tym i idę rok z hakiem w przód. Wiem, że znajdzie rozwiązanie i sobie poradzi, nawet jeśli dziecko ciągle krzyczy.

II.

Upalny dzień, opóźniony samolot stoi drugą godzinę na płycie lotniska. Widzę, że malutka jest już spokojniejsza niż rok wcześniej i zaczyna się dogadywać z mamą. Dowiaduję się, że jest łatwiej, ale nie do końca. Dalej trzeba sobie radzić z dzikimi reakcjami, które pojawiają się od czasu do czasu. Codziennie pojawia się bunt, który rośnie, gdy mama wkłada energię w gaszenie złości. Mimo to nie jest już tak hardkorowo, bo dowiaduję się, że dziewczyna już się tak nie spala - zaufała sobie oraz dziecku i olała wszystko wiedzących - ciekawości nie ma końca, ale nic nikomu nie zdradza. Postawiła też na empatię i akceptację swojej sytuacji, co było kluczem do sukcesu. Btw. wkrótce dziecko samo rezygnuje z pampersa a po kilku miesiącach bez łez i strachu samodzielnie odstawia się od piersi. To dobry znak. Znikam i postanawiam wrócić za jakiś czas.

III.

Gdy wracam, widzę świadomą, pewną siebie kobietę i czaderską dziewczynkę. Obie trzymają się za ręce, małej buzia się nie zamyka. Widzę, że coś się zmieniło na lepsze, chociaż słyszę, że to już czas typowych dziecięcych buntów. Nowa praca, nowy rytm życia, rodzina spędza więcej czasu razem pomimo tego, że paradoksalnie pracy jest więcej. Tym razem dowiaduję się, że od dawna nie słucha rad, ma w nosie to, co mówią inni ludzie na temat jej dziecka. Wychowywanie high need child rządzi się swoimi prawami, ale ona robi swoje i czuje się z tym świetnie. Czasem tylko zdarza się jej wspomnieć przeszłość, ale dzięki temu wie, że robi dobrze, po prostu UFAJĄC SWOJEJ INTUICJI I SWOJEMU DZIECKU.



Tą dziewczyną jestem ja i choć tak naprawdę nie cofnę się fizycznie w czasie, to chcę powiedzieć każdej świeżo upieczonej, niedoświadczonej mamie, by postawiła na zaufanie do siebie. To Ty będziesz wiedziała najlepiej co zrobić i czego chce Twoje dziecko. Niezależnie od tego, czy trafił Ci się spokojny okaz, czy dokazujący high need baby/child, dasz radę! Nie słuchaj rad, które nie pomagają i docinek, które obniżają Twoją samoocenę. Nie wierz w to, że sobie nie radzisz. Radzisz sobie świetnie, nawet mając żywiołowe dziecko! Miej zapas cierpliwości, bo jak Ci się skończy, to paradoksalnie będzie łatwiej. Wtedy już tylko wrzucisz na luz.


________________________


Minęły jakieś trzy tygodnie od 5 rocznicy wydania mojego pierwszego dziecka na świat. 5 lat to kawałeczek czasu, który, choć jest krótki, pozwolił mi na obserwacje, a co za tym idzie nabranie do tego wszystkiego dystansu i wyciągnięcie solidnych wniosków.
Dziś wiem, że nie byłam nieudolna. Prawda jest taka, że byłam niedoświadczona, rozpoczęłam macierzyństwo inaczej, niż się spodziewałam, a hajnidztwo mojego dziecka było wielkim sprawdzianem mojego charakteru. Wiem też, że gdyby nie głupoty, które mi wciskano, pierwsze miesiące macierzyństwa byłyby zupełnie inne, niewypełnione stresem i z nienaruszoną samooceną. W tym momencie na spokojnie zdaję sobie sprawę z tego, że jak dziecko płacze, w głowie pojawiają się instynktowne podpowiedzi, co robić. Teraz postąpiłabym inaczej. Gdybym miała wybrać jeden, najlepszy sposób na załagodzenie tego wszystkiego, wybrałabym własną INTUICJĘ. To ona jest moją przyjaciółką i żałuję, że zamiast posłuchać jej, słuchałam innych. Początki mojego macierzyństwa byłyby lżejsze pomimo całkiem nowych i mocnych wrażeń.

Na dodatek powiem prosto z mostu - jak dla mnie (!) kreowany obraz idealnego, cichego macierzyństwa, to KIT. Jeśli mówicie przyszłej mamie, że dziecko prześpi pierwszy rok lub dwa lata życia i macierzyństwo będzie jak na okładkach kolorowych magazynów, to przestańcie, bo robicie jej krzywdę. Spodziewa się jednego, dostaje drugie i płacze, bo myśli, że jest do bani. Po pięciu latach myślę też, że bzdurą też jest gadka o organizacji, bo zdarzają się sytuacje, w których „organizacja” sypie się jak domek z kart. Dziecko się porzyga, rozchoruje, albo zdarzy się inna, nieoczekiwana rzecz. Nie zaplanujecie prawdziwego życia, bo codzienność potrafi być improwizacją. Lepiej ugryźć się w język, niż być winnym stresu i kiepskiej samooceny jakiejś kobiety.
I jeszcze jedno - mówienie mamie, że zachowanie dziecka (dajmy na to - złość) jest jej winą, to najgorsze, co można zrobić. Po pierwsze dziecko ma wokół siebie różne wzorce i co byśmy nie zrobiły, nie uchronimy go przed nimi. Po drugie, jak to dziecko, nie radzi sobie z emocjami i poznaje je przez lata. Jednym dzieciom przykładowa odmowa przejdzie koło nosa, inne zareagują z mocą bomby atomowej. Nawet moja pięciolatka potrafi się nieźle wkurzyć. Po trzecie, jak ma się czuć osoba, która poświęca maluchowi cały swój czas, kocha go najmocniej na świecie, broni i traktuje z największą czcią? No właśnie.

Powiecie mi - ale moje dziecko jest spokojne, moje dziecko spało, takie dzieci istnieją - i ja się z tym zgodzę. Nie zapominajcie jednak o tym, że dzieci są różne i tak jak istnieją maluchy cichutkie, jak myszki, tak samo po ziemi chodzą pobudzone, rozwrzeszczane wulkany energii. Przyszła mama powinna być świadoma tego, że może jej się trafić trudny hajnidkowy charakterek. Nie oceniajcie jej, jeśli zdarzają jej się wpadki w macierzyństwie. Takie jest życie, nieprzewidywalne. Nawet Wy możecie się zdziwić, jeśli trafi Wam się drugie, czy trzecie dziecko.


________________________



Po  kilku  latach  na  spokojnie radzę sobie z humorami mojego dziecka, nawet jeśli 
teraz  zmagam  się  z  prawdziwymi  histeriami,  złością skierowaną w moją stronę, 
buntem  przeciwko  spaniu,  czy  ciągłym „NIE”.  W High Need Baby znalazłam 
cudowne cechy.


Po pierwsze,  tak  żywe  dziecko  jest   okazem   zdrowia.

Po drugie   tak   charakterny,  żywotny  i  cwany  maluch 
poradzi  sobie  w  przyszłości.

Po trzecie  to  najmądrzejsza,  najfajniejsza  i  najbardziej 
elokwentna  dziewczynka  na  świecie.  Drugiej  takiej nie 
ma.  Czekałam  kilka  lat,  żebyśmy  mogły  się  dogadać 
wiecie  co?  Warto  było!  Jestem  z  niej  szalenie  dumna.

A po czwarte  -  mam  w  nosie   zdanie  „mądrzejszych”. 
Bo to moje dziecko i co do niego, to ja jestem mądrzejsza, 
a nie inni.


Wiem, że tak jak się nasłuchałam na mój i jej temat, tak się dalej nasłucham, ale wiem również, że słuchając swojej intuicji, wyjdę lepiej, niż słuchając rad innych. Uporczywe docinki mam już w głębokim poważaniu. Tak samo mam głęboko osoby, które uważają, że mam problem z dzieckiem. Nie moi drodzy, troskliwi - to Wy macie problem i to ze sobą. Tracicie tylko energię, bo ja i tak Was nie słucham. Nie jestem kiepską mamą, ale mam za sobą wyboistą drogę pierwszych lat macierzyństwa, która nauczyła mnie więcej, niż mogłyby mnie nauczyć inne osoby, blogi lub tradycyjne poradniki.




A wszystkim świeżo upieczonym mamom życzę, by nie traciły wiary w swoje siły. 
To  Wy  wiecie,  na  co  Wasze  dziecko  ma  ochotę  i  co  jest dla niego najlepsze. 
Wszystko będzie dobrze. Powodzenia!




Komentarze

  1. Świetny post Marta, jestem pewna, że wielu dziewczynom pomoże. Ja nie jestem mama, ale mi też otwierasz oczy i już nie tak nie boje, że mi się trafi "niegrzeczne" dziecko, bo jak widać to wcale nie są niegrzeczne dzieci :) w razie czego jestem o krok do przodu, dzięki Twoim doświadczeniom :*

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Miłe, ciepłe słowa a także szczera, kulturalna, i przede wszystkim - konstruktywna krytyka - wszystko jest dozwolone. To motywuje mnie najbardziej w blogowaniu!:)

Chamstwo i obraźliwe teksty lądują w koszu od razu.

Popularne posty