Nie MUSISZ. MOŻESZ.

Od jakiegoś czasu zastanawiam się, czy jestem tak bardzo przemęczona, że nie umiem inaczej tego odbierać, czy faktycznie ludzi ogarnęła jakaś dziwna przesada. Z każdej strony słyszę “MUSISZ”, dolatuje do mnie ciągle MOTYWACJA. Pęd za karierą, za doskonaleniem siebie... Wszędzie NOWE WRAŻENIA. NAPISZ KSIĄŻKĘ, ZRÓB DZIESIĘĆ KURSÓW, ZOSTAŃ TRENEREM PERSONALNYM. WYZWANIA, WYZWANIA, WYZWANIA! Wszystko jest OK, jeśli nie przeradza się to w jakiś chory bieg. Czuję się osaczona i że MUSZĘ, choć wcale nie muszę.
Czy ludzie oszaleli?

Dajmy sobie taką opcję. Żyjesz sobie spokojnie, jesteś domatorem, albo nawet kimś pomiędzy. Lubisz swoje spokojne życie. Może nie ma w nim większych rewelacji, ale wcale Ci to nie przeszkadza. Jest cool.
Ale wchodzisz sobie któregoś dnia na Youtube czy Instagram, i nagle wyskakuje Ci Tomek, Marysia i Kasia. Cała trójka opowiada o motywacji do nowych działań. Myślisz sobie - FAJNIE, każdy ma swój sposób na życie. Ty też przecież możesz zrobić coś dla siebie, prawda?
No więc robisz. Zaczynasz detox, po którym czujesz się świetnie. Zmotywowana włosami do pasa wsuwasz mega suplement już drugi miesiąc. Mniej przeklinasz, bo po co kląć, brzydko to brzmi. Zapisujesz się na dziarę, bo zawsze o tym marzyłaś. Stawiasz sobie cel - być jeszcze lepszym w swojej pasji. Super cele, super motywacja. Wszystko spoko, bo łączysz swoje cele z rolami życiowymi. Ich ilość jest wystarczająca i nie wysysa z Ciebie sił witalnych.

Lecimy dalej. Masz te swoje motywacje, cele i tak dalej, a tu nagle social media atakują Cię ze zdwojoną siłą. Kolejna Asia, Zosia, Mareczek, Przemeczek i inny Janusz wyskakują Ci z tym samym. Myślisz sobie - fajnie, fajnie, ludzie dzięki nim zyskają inspirację do budowania lepszego życia. ZONK. Coś jest nie tak. Wszystko by było w porządku, gdyby nie zaczęło się ocenianie ludzi, którzy nie mają ochoty na zmiany w swoim życiu. A to że leniwi, bezcelowi, nudni, monotonni, NO ONI TO NA PEWNO ŚCIĄGNĄ CIĘ W DÓŁ, USUŃ ICH ZE SWOJEGO ŻYCIA BO SĄ TOKSYCZNI.

Drodzy KOŁCZE, serio???



Od kiedy pamiętam, byłam osobą pełną nowych pomysłów i inspiracji. Widząc piękno natury, miałam w głowie nowy makijaż czy stylizację inspirowaną przyrodą. Róża w ogrodzie oświetlonym promieniami popołudniowego słońca, oznaczała cudowny, ciepły makijaż z domieszką zieleni. Błękit nieba inspirował mnie do buszowania w lumpeksie w poszukiwaniu swetra w intensywnym, niebieskim kolorze. Burzowa chmura zachęcała do stworzenia obrazu, nawet najbardziej amatorskiego, a sukces filmowej bohaterki do szukania szczęścia w zakresie własnych talentów. Potrafiłam się zmotywować do zrzucenia nadprogramowych kilogramów, czy zmiany własnego nastawienia, bo miałam otwartą głowę. Inspirowałam nawet innych! Ale w tym wszystkim dostrzegałam, że są oprócz mnie ludzie, którzy wcale nie muszą mieć obranych i postawionych przed sobą celów. Mają marzenia ale i tak spokojne, ustabilizowane życie, że nie przeszkadza im ich realizacja w późnej przyszłości. Nie chcą zmian, lubią swoje życie i co najważniejsze SIEBIE. 

Dziś jestem dużo starsza, a zdania nie zmieniłam. Każdy z nas jest zupełnie inny, mniej lub bardziej ekspresyjny. Jedni są ciągle pobudzeni, inni wręcz przeciwnie i nie potrzebują nowych stymulantów. Taki jest np mój tata. Nigdy nie przepadał za gonitwą, nie stawiał przed sobą wyzwań typu “odwiedzę 100 krajów w 5 lat”, żył tu i teraz realizując swoje spokojne hobby jakim jest ogród i majsterkowanie. Na słowo “MUSISZ” do tej pory reaguje alergicznie i nie przyjmuje tego do wiadomości. Wiecie dlaczego? Bo on nic nie musi. ON MOŻE. MOŻE postawić sobie cel wyjazdu, i pojedzie z nami nad jezioro 2 km od mojego domu. MOŻE chcieć od nowa stworzyć ogródek warzywny. MOŻE kupić sobie farby olejne i malować na płótnie jak kiedyś. Nie że MUSI, tylko MOŻE. I w tym jest różnica. 

Jesteśmy LUDŹMI, nie zwierzętami które można wytresować. Każdy z nas ma wolną wolę i możliwość decydowania o własnym życiu. NIKT nie może nam narzucić tego, jak mamy żyć. 
A co najważniejsze, nikt nie ma prawa nastawiać ludzi negatywnie do osób, które są odmienne od nas światopoglądowo. Możesz być super fit laską, która codziennie robi nowe rzeczy a co miesiąc leci w kolejną daleką podróż. Myślisz jednak, że masz prawo oceniać ludzi, którzy żyją inaczej? A co powiesz na sytuację, w której ktoś ci to narzuca? Wzgardzisz znajomością z koleżanką, która ma inne życie wolne od gonitwy (dzieci i dom), ALE jest cholernie dobrym człowiekiem? Jeśli tak, to postępujesz bardzo, BARDZO płytko. Jeśli nie, to gratuluję, masz świetny, twardy charakter.

Na koniec mam taką małą dygresję - social media są jak kościół. Ludzie tworzą kościół, kościół tworzy zasady - jak im nie sprostasz, to odpadasz. Ja odpadłam bo nie akceptuję narzucania mi różnych rzeczy. O ile fajnym jest wyciągnięcie czegoś dla siebie z różnych rzeczy, tak branie do siebie wszystkiego co powiedzą Wam pseudo kołcze już nie.

Nie musisz sobie stawiać nowych celów, nie musisz każdego ranka się motywować do zrobienia nowych rzeczy. Nie musisz pisać książek, nie musisz być człowiekiem sukcesu. Jeśli nie potrzebujesz nowych wyzwań i wrażeń, TO ICH NIE POTRZEBUJESZ. Możesz być nawet dziadem, któremu radochę sprawia wyjście do sklepu i na tym kończą się Twoje wrażenia. To Twoja decyzja i nikomu nic do tego. WSZYSTKO JEST Z TOBĄ W JAK NAJLEPSZYM PORZĄDKU. 

Komentarze

  1. Bardzo życiowy post. Mysle ze kazdy powinien to przeczytac :) pozdrawiam i zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Miłe, ciepłe słowa a także szczera, kulturalna, i przede wszystkim - konstruktywna krytyka - wszystko jest dozwolone. To motywuje mnie najbardziej w blogowaniu!:)

Chamstwo i obraźliwe teksty lądują w koszu od razu.

Popularne posty